Dziecko z kitką, które za pierwszym razem przyszło pokazać mi sztuczkę magiczną (w milczeniu, chociaż zazwyczaj bardzo lubi się dzielić swoimi myślami) i od tamtej pory przychodzi regularnie, wkroczyło dumnie. Nad głową miało balona, wczepionego w luźno spięte włosy.
- Widzi pani, jestem kucykiem - faktycznie na balonie były narysowane grzywa i końskie oczy. - Ruszam głową! A to dzięki kijkowi – pokazało na biały plastik sterczący między wystającymi łopatkami. I poszła sobie, jak zawsze nie czekając na odpowiedź.
Właśnie dzierżyłam w ręku nóż, kiedy nagle do mojego mózgu dotarło, co tak naprawdę dzieje się dzisiaj w księgarni. Ludzie wybierają więcej książek dla młodocianych czytelników, a i owszem. Ale głównie kupują dla siebie i tłumaczą, że robią sami sobie Dzień Dziecka. Mają przy tym bardzo uradowane twarze.
/Olga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz