niedziela, 5 lipca 2015

O książkach, które studzą lepiej niż zimny drink - czyli Lars Kepler

Jest gorąco, a wy nie wiecie, jak się schłodzić? Poczytajcie Larsa Keplera! I to wcale nie z powodu Skandynawskich klimatów, opisywanych przez pisarzy (Lars Kepler to pseudonim), chociaż to też obniży temperaturę odczuwaną o kilka stopni. Autorzy potrafią tak pisać, że lodowe szpilki co rusz przechodzą po kręgosłupie. Są przy tym ogromnie niebanalni i potrafią zaskoczyć nawet najbardziej zatwardziałych fanów kryminałów.

Wpierw sięgnęłam po Świadka wspólnie z innym molem. Skończyło się na wyrywaniu sobie z rąk oraz nieprzespanej nocy. Proza Larsa Keplera z jednej strony przypomina suchy policyjny raport, a z drugiej wciąga jak wir rzeczny i jest naprawdę, naprawdę piękny, w minimalistyczny sposób, który jednocześnie jest spokojny, ale ekscytujący.


Podczas czytania Piaskuna upewniłam się, że autorzy mają niesamowity talent kreowania bohaterów. Stwierdzić, że ich fikcyjni ludzie żyją, jakby istnieli w rzeczywistości - to mało. Ich postaci kręcą i mącą w głowach innych postaci oraz czytelników! Ot, zagadka dobrej prozy: jak bardzo realni, jak bardzo wpływowi mogą być ludzie, którzy nie istnieją i sytuacje, które nigdy nie miały miejsca? Nie ma na to odpowiedzi, ale czasem strach chwyta za gardło, kiedy pomyśli się, co czeka, przyczajone za drzwiami.

/Olga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz