wtorek, 28 lipca 2015

Z życia księgarza - obrazki słowem malowane

- Dzień dobry!
Martusia. Tym razem rzuciła się na książkę z ptakami. Pomogłam jej ją rozłożyć, po czym klasycznie udałam się w stronę biurka. Martusia zachmurzyła się.
- A ta pani, co tu była, oglądała ze mną, wiesz? - rzuciła prowokacyjnie.
- To idź do tej pani - odrzekłam beznamiętnie - Ja się pchać nie będę.
- No ja nie pójdę - zmarkotniała, przerzucając kartki - Ale pooglądasz ze mną?.. Te ptaki są takie piękne!
- Na pewno. Ale koty są lepsze.
- A masz książkę o kotach? - zainteresowała się. No tak, wierność sześciolatki.
- Nie. Mam swoje koty. W domu.
- Ja też mam, mam Mruczusię! A ty ile masz? I jakie?
- Mam trzy swoje. I trzy tymczasy.
- Tymczasy? To taka rasa? - jej oczy zaczęły przypominać pięciozłotówki. Nie było wyjścia, usiadłam obok niej na ławeczce i zaczęłam jej opowiadać o tym, jak zostałam domem tymczasowym. Opowiadałam jej o Ampułce i Fiolce, o fundacyjnym szpitaliku i Sabrinie, o kocich przyjaźniach i animozjach, nawet pokazałam zdjęcia i filmiki. Słuchała z roziskrzonymi oczami, ptaki zupełnie poszły w odstawkę.
- To było tak, jakbyś mi pokazała najlepszą książkę, wiesz? I opowiedziała najpiękniejszą bajkę! - oznajmiła z zachwytem, kiedy skończyłam.
- Tjaa. A ja w tej bajce jestem wrednym ogrem, tak?
- Nieprawda! - oburzyła się -  Ty jesteś... Ty jesteś... Ty jesteś kocią królewną!

Miau.

/Alicja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz