środa, 29 lipca 2015

Z życia księgarza - obrazki słowem malowane

- Dzień dobly, przyszłam po Flankliny!
Jeszcze Jedno Dziecko, na oko czterolatka, z wysokim czółkiem i związaną w palemkę czupryną drobniutkich blond loczków. Zazwyczaj przychodzi z doskonale mi znanym tatą, mamę też miałam okazję poznać, dziś jednak towarzyszył jej wujek lub inny pociotek, młody facet, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Nie zagłębiając się jednak w zawiłości rodzinnych koligacji Jeszcze Jednego Dziecka, wyciągnęłam żądane Frankliny, asystowałam przy wyborze dwóch tytułów, przyjęłam zapłatę, wydrukowałam paragon, schowałam zakup do siatki i życzyłam miłej lektury. Jeszcze Jedno i jej towarzysz wyszli przed księgarnię, mała zażądała wody, otrzymała ją i piła, gdy nagle padło pytanie:
- A ty się tej pani tak nie boisz? Tak sobie z nią rozmawiasz po prostu?
Jeszcze Jedno Dziecko skończyło pić, zamyśliło się, po czym z pełnym namaszczeniem odrzekło:
- Ona wygląda tak laczej gloźnie, ale z natuly jest baldzo łagodna.

/Alicja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz