- Dzień dobry, to ja! a tu są serduszka, ojej! ile serduszek, to ty?
Martusia. Wparowała jak zawsze radośnie, tym razem z plastikowym parazaurolofem, którym wymachiwała mi dookoła głowy, by finalnie zaplątać go w moje dredy, po czym beztrosko oddała się eksploracji swojego ukochanego atlasu flory i fauny.
- O, zobacz, gąsienice! Jakie one ładne, jakie puszyste i mięciutkie!
Przerwałam na chwilę zabiegi fryzjersko-paleontologiczne, spojrzałam.
- Korowódka dębówka. Wcale nie jest puszysta i mięciutka, ma trujące włoski. Lepiej jej nie dotykaj, bo łapsko ci uschnie.
Rozmarzone oczy Martusi momentalnie rozgorzały ogniem.
- Mnie by nie uschła! Ja bym się z nią zaprzyjaźniła i ona by mnie pokochała!
Z westchnieniem ulgi wyplątałam z dredów parazaurolofa i podałam jej.
- To jest robal, w dodatku paskudny robal i one nie kochają.
- Nieprawda! Nie wszystko, co jest paskudne, nie kocha! Czasem tylko udaje, że jest paskudne! I kocha, ale trzeba je przytulić i być dobrym!
Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta. Metr dziesięć skrajnego idealizmu.
Odezwało się we mnie zło.
- To podaj mi przykład.
Zamilkła. Zachmurzyła się. Zacisnęła usta jeszcze bardziej. I już, już czułam zgniły smak tego zwycięstwa, kiedy nagle drgnęła, uniosła głowę i z wszechogarniającym uśmiechem oznajmiła:
- Ty.
/Alicja
Takie to małe, a takie mądre ;)
OdpowiedzUsuń1:0 dla Martusi :D
a.