niedziela, 8 marca 2015

Z życia księgarza - obrazki słowem malowane

- Cześć.
Upiorne Dziecko. Stoi i coś mymla, zgodnie z opakowaniem draże czekoladowe, ale równie dobrze mogą to być suszone gałki oczne niemowląt.
- Co robisz?
- Szukam. Łyżeczki.
- Po co?
- Muszę herbaty. Teraz zaraz, natychmiast. Inaczej zagryzę wszystko i wszystkich, a zacznę od ciebie - warczę. Złośliwość rzeczy martwych zawsze irytuje, ale kiedy ma to miejsce przed wypiciem pierwszego porannego kubka zielonej z miodem, moja psychika zakrzywia się w sposób ekstremalny.
Upiorne stoi jeszcze chwilę i żuje, po czym najspokojniej w świecie podchodzi do biurka, wyciąga łyżeczkę spod stosiku IKSów i podaje mi ją. Biorę.
- Dzięki - bardziej już mruczę niż burczę, ale nadal iskry trzaskają w powietrzu.
- Zawsze jak czegoś szukasz, to to jest blisko, trzeba tylko popatrzeć, a nie się złościć - stwierdza Upiorne ze stoickim spokojem, a kolejne draże znikają między jej mlecznymi ząbkami.
- Filozof się znalazł - prycham i pochylam się pod blat, żeby prztyknąć czajnikiem. Kiedy podnoszę głowę, w moim polu widzenia nieoczekiwanie pojawia się dziecięca piąstka.
- Masz, zjedz groszka, bo zaczynasz gwiazdorzyć.

/Alicja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz